Ile osób już tu zajrzało?

Czym jest "Link do mojej głowy"?

Ten blog, to zbiór tego, co siedzi w mojej głowie.
Wszystko, co podpowie mi wena i serce, przekładam na różne teksty - wiersze, opowiadania, itp.
Ten blog to zsyp moich myśli, ubranych w słowa.

poniedziałek, 22 lutego 2016

Dialog z uzależnieniem


- Jak ci na imię?
- Uzależnienie.
- Ile masz lat?
- Istnieję od zawsze.
- Czym się interesujesz?
- Wszystkim.
- Co lubisz robić w wolnym czasie?
- Wszystko, na co mam ochotę.
- Podasz przykłady?
- Palić papierosy, brać leki, narkotyki, korzystać z internetu... Przykładów jest mnóstwo. Mam wymieniać wszystkie?
- Dziękuję, nie musisz, tyle wystarczy. Masz przyjaciół?
- Tak, wielu.
- Bardzo się lubicie?
- Wielu z nich nie wie, że się znamy, a ci, którzy wiedzą, lubią mnie w zależności od tego, jakie jest ich życie.
- Czyli?
- Jeśli czyjeś życie jest beznadziejne, bardzo mnie lubią, bo pomagam im o tym zapomnieć, a jeśli ich życie jest lepsze, nienawidzą mnie.
- A czemu niektórzy nie wiedzą, że się znacie?
- Bo nikt inny im tego nie uświadomił, albo po prostu nie wierzą, że mogliby kiedykolwiek mnie znać.
- Czyli pomagasz im, czy nie?
- Jak już było powiedziane, to zależy.
- Czyli działasz jednocześnie na korzyść i niekorzyść?
- Tak.
- Jak znajdujesz przyjaciół?
- To oni sami mnie znajdują. Nie zawsze świadomie.
- To niemożliwe, aby tyle przyjaźni trwało długo. Tracisz ich?
- Tak.
- Jak często i jak wielu?
- Całkiem często, ale niekoniecznie bardzo wielu.
- A co jest przyczyną tej utraty?
- Zazwyczaj terapeuci.
- Czemu?
- Nie lubią mnie i mają za coś złego. Uważają, że rujnuję moim przyjaciołom życie.
- Czyli terapeuci są twoimi wrogami?
- Tak.
- Czemu zazwyczaj poświęcasz czas?
- Przyjaciołom.
- Tak bardzo im się oddajesz?
- Tak. A teraz przepraszam, ale muszę kończyć. Przyjaźń mnie wzywa.

wtorek, 16 lutego 2016

(Nie)życiowa historia

Był sobie chłopak, któremu podobała się pewna ładna dziewczyna. Obserwował ją od dłuższego czasu, bardzo chciał ją bliżej poznać. Ale był tak zawstydzony w jej obecności i tak bardzo bał się, że ją do siebie zniechęci, że tylko się do niej uśmiechał i od czasu do czasu rzucał przelotne "cześć". Ta dziewczyna również była wstydliwa. Zawsze nosiła ubrania z długimi rękawami, w których chowała dłonie, a wzrok miała wbity w ziemię. Nie lubiła z nikim rozmawiać.
Chłopak był tak nią zafascynowany, że próbował zdobyć od innych jej numer telefonu, albo adres, aby się z nią skontaktować w jakikolwiek sposób. Choćby anonimowy. Niestety nikt nie znał ani jej numeru telefonu, ani adresu. Niektórzy nawet nie znali brzmienia jej głosu, pomimo tego, że chodzili do jednej klasy.
Chłopakowi zrobiło się smutno.
Teraz zawsze, kiedy nanią patrzył, odczuwał żal i współczucie. Mógł patrzeć na nią godzinami. Na jej piękne, błękitne oczy, długię, jasnobrązowe, falowane włosy i jasną cerę. Nie była ani bardzo wysoka, ani bardzo mała. Ani gruba, ani przesadnie szczupła. W sam raz. A jednak, kiedy widział jej oczy, wiedział, że jest krucha. Widział smutek i lęk. Kiedy się do niej uśmiechał, ona też się uśmiechała. Ale błękitne oczy pozostawały smutne. Wtedy cała nadzieja w chłopaku gasła i on także robił się smutny.
Nie ponury, ale smutny. Uczucie beznadzieji nie dawało mu spokoju. Czuł coś do niej. Chciał porozmawiać, pomóc. Ale bał się, że ją spłoszy.
Pewnego dnia, kiedy był w sklepie, zauważył tą ładną dziewczynę. Postanowił się przełamać. Podszedł do niej, przywitał się, zapytał, co słychać, co kupuje. Odpowiedziała mu, że wszystko w porządku, i że mama wysłała ją tylko po wodę i makaron. Jej głos był dźwięczny i miły dla ucha. On na to, zapytał, co lubi. Odpowiedziała, że kiedyś lubiła kruche ciasteczka czekoladowe.
Jak to kiedyś? A teraz?
Chłopak jej nie rozumiał.
Uśmiechnęli się do siebie, pożegnali i rozeszli, a w głowie chłopaka nadal rozbrzmiewał jej dźwięczny głos, którego, jak uznał, mógłby słuchać godzinami i nadal sprawiałoby mu taką samą przyjemność, jak w momencie, kiedy usłyszał go po raz pierwszy.
Kiedy wrócił do domu, postanowił znaleźć ją w internecie. Sprawdził facebooka, twittera, instagrama i wszystkie inne znane portale społecznościowe, ale bezskutecznie. Zasmuciło go to, a jego nadzieja znowu trochę przygasła. Co jeszcze miał zrobić? Gdzie szukać?
Następne dni mijały, jak do tej pory. Ich jedynym sposobem kontaktu były nieśmiałe spojrzenia i uśmiechy. To było jak nieme rozmowy na odległość.
Pewnego dnia, chłopak przeglądając internet, natrafił na blog jakiejś dziewczyny. Były tam smutne wpisy. To był internetowy pamiętnik. Przeglądał go przez chwilę, aż natrafił na zdjęcie ładnej dziewczyny. To była ta sama, z którą rozmawiał wtedy w sklepie, ta do której się uśmiechał w szkole. Czuł jednocześnie przypływ nowej nadziei i smutku. Nadziei, bo znalazł coś, co mogło go do niej zaprowadzić, a smutku, bo jej blog był smutny. Utrzymany w kolorach czerni i szarości, było na nim pełno smutnych cytatów i opisów sytuacji z jej życia. Dowiedział się, że jest smutna, bo jej chłopak ją rzucił, potraktował jak niepotrzebną rzecz, a ona go kochała. Ale teraz już go nie kocha. Zostały jej po nim tylko smutek i wspomnienia.
Przez następnych kilka dni chłopak śledził bloga ładnej dziewczyny. Sprawdzał po kilka razy dziennie wszystkie posty, nie chcąc niczego przegapić. Musiał wiedzieć wszystko. Musiał pomóc.
Dni zamieniły się w tygodnie. Dziewczyna publikowała na blogu zdjęcia, na których była smutna i płakała, a inni ludzie ze wszystkich sił starali się ją wesprzeć w komentarzach pod kolejnymi, coraz smutniejszymi postami. Chłopak też się starał. Widział, jak z dnia, na dzień, wszystko w niej gaśnie. Nawet smutek w jej błękitnych oczach przestawał być widoczny. Teraz jej spojrzenie było puste. Ni wyrażało żadnych emocji, ani uczuć, już nawet się nie uśmiechała.
Pewnego wieczoru napisała, że o czymś zdecydowała i musi się pożegnać.
Przez następnych kilka dni, nic nie pisała, nie było jej w szkole.
Chłopak coraz bardziej się o nią martwił. Nigdy tego nie powiedział, ale kochał ją.
Pewnego chłodnego wieczoru, w wiadomościach usłyszał o jakimś samobójstwie. Osoba skoczyła z siódmego piętra. Usiadł przed telewizorem i zaczął uważniej słuchać. Nagle na ekranie pojawiło się zdjęcie ładnej dziewczyny, do której zawsze się uśmiechał, i której nigdy nie zdążył powiedzieć, co czuje.



_________________________________

Hej, hej!
Oto opowiadanie o miłości, na walentynki.
Normalnie nie obchodzę tego święta, ale tak jakoś się złożyło, że wena kazała mi w tym momencie napisać akurat to.
Niesamowite, że mam uczucia, prawda?
Oczywiście, jak to w moim stylu, zakończenia albo nie ma, albo nie jest wesołe. Trudno. Najwyraźniej tak musi być.
Teraz pewnie każdy wysnuwa swoją teorię, interpretację tego tekstu. I zgaduję, że wielu osobom wydaje się, że w moim życiu pojawiła się ostatnio jakaś miłość, spełniona, czy też nie.
Otóż muszę Was zasmucić, albowiem są to teorie niepasujące do mnie.
Nigdy do nikigo nie żywiłam i teraz też nie żywię tego typu uczuć.
Zatem Myśl, myśl, myśl, jak zwykł mawiać Kubuś Pucahtek ;)
Koniecznie pochwalcie się swoimi teoriami i opiniami w komentarzach! ;)

czwartek, 4 lutego 2016

Kiedy jeden jest tak na prawdę kilkoma

- Czego on od nas chce?
- Nie wiem.
- Zróbmy mu kawał.
- Jaki?
- Udawajmy, że jesteśmy jednym.
- Jak? Przecież się wykluczamy.
- Co z tego?

- Proszę pana. - nagle odrywam się od moich myśli i przyglądam mężczyźnie przede mną. - Słyszy mnie pan? Co przed chwilą powiedziałem? - pyta.
Wznoszę oczy ku górze i zastanawiam się.

- O co mu chodzi?
- Nie wiem.
- Chcę skoczyć z dachu.
- To skocz.
- Ale jesteśmy w jednym ciele.

- Proszę pana. - z myślenia znowu wyrywa mnie głos mężczyzny naprzeciwko mnie. - Proszę powtórzyć, co przed chwilą pan usłyszał.

- Przecież nie słyszeliśmy nic.
- Idiota.
- Po co tu przyszliśmy?
- Nie wiem.
- Patrzcie na jego spojrzenie.
- Ohyda.
- I ten fartuch...
- To nie fartuch.
- A jaka łysina na czubku głowy! Zaraz posikam się ze śmiechu!
- Zamknij się! Stale wszystko obśmiewasz!
- Nie jesteś lepszy. Pamiętasz tego bezdomnego pod blokiem?
- Nie wypominaj mi, kretynie. 
- Bo hipokryta z ciebie!
- Zamknijcie się!
- Sam bądź cicho!
- Przestańcie się kłócić!

- Proszę pana! - ze świata myśli wyrywa mnie lekkie szarpnięcie za ramiona.
- Tak? - pytam niepewnie.

- Czego znowu?!
- Mam go dość!
- Idiota!

- Proszę mnie posłuchać, muszę panu coś powiedzieć. - kontynuuje mężczyzna.

- No to mów, a nie owijaj w bawełnę!
- A może on po prostu nie umie mówić?
- Ale przecież gada!
- Zamknijcie się, bo nie słyszę!
- Bo się drzesz!
- Dobra, cicho! Posłuchajmy go.

- Ma pan schizofrenię.



wtorek, 2 lutego 2016

"Elmas" znaczy "diament"



Nigdy nie miałam przyjaciół.
Nigdy nikt mnie nie akceptował.
Bo jestem "czarna", "kolorowa", "brudna". Tak mnie nazywali. Zawsze byłam "tą gorszą", bo moja skóra nie jest "biała".
Nie lubię swojego imienia. Z resztą zawsze wszyscy się z niego śmiali.
Elmas.
Moje imię to "Elmas". Brzmi idiotycznie, prawda?
Moi rodzice twierdzą, że jest piękne. Nazwali mnie tak przez swoje zamiłowanie do kultury Tureckiej. "Elmas" znaczy "diament". Rodzice zawsze powtarzali mi, że jestem ich diamentem. Że mnie kochają. A ja zawsze się z tego cieszyłam. Nikt poza rodziną mi tego nie mówił.
Nigdy nie lubiłam chodzić do szkoły. W podstawówce zawsze wszyscy się ze mnie śmiali. Drwili z mojego imienia. Drwili z mojego koloru skóry. Drwili z moich kręconych włosów. Drwili z mojego charakteru, z zainteresowań, z figury. Drwili ze mnie.
A przecież nie jestem zła. Nie mam złych zamiarów.
Nie jestem gruba. Ostatnio nawet schudłam.
Mam kręcone włosy. Ale co z tego? Niektóre "białe" dziewczyny też mają.
 Jako dziecko myślałam, że nic nie może być gorsze, niż podstawówka. Dzieci w tym wieku potrafią być naprawdę wredne. Nie raz znajdywałam swój plecak w koszu na śmieci. Czasem kosz na śmieci był do góry dnem założony na mój plecak. A czasem na basenie do czepka nalewali mi barwników. Różne mieli pomysły. Zazwyczaj śmieszne tylko dla nich.
Kiedy kończyłam podstawówkę, miałam nadzieję, że będzie lepiej. Że już nie może być gorzej. A jednak. Gimnazjum.
Kiedy poszłam do gimnazjum, przekonałam się, co to znaczy "piekło na ziemi". Czasem marzę o powrocie do podstawówki, kosza na śmieci i barwnika. Tutaj, tak samo, jak w podstawówce, nie mam przyjaciół.
Ale jest różnica.
Tam niektórzy zwyczajnie mnie olewali. Mieli mnie w dupie, bo bali się, że spotka ich to, co mnie, kiedy będą się ze mną zadawać. Wtedy nie odzywali się, unikali spojrzenia. Jakbym była jakimś obcym stworzeniem w klatce, do którego lepiej nie podchodzić, aby nie zrobić sobie krzywdy.
W gimnazjum mało osób mnie olewa. Zazwyczaj patrzą na mnie i się śmieją.
Znowu.
"Czarna".
"Brudna"
"Kolorowa"
"Afro"
"Żebraczka"
Pojawiły się nowe przezwiska. To niesamowite, ile potrafi wymyślić banda gówniarzy z jakiejś głupiej szkoły. Czasami mnie gonią, a potem łapią i grożą. Czasami próbują wykorzystać to, że nie wiem, jak obchodzić się, z ludźmi, bo nigdy nie dano mi spróbować.
A to wszystko dla tego, bo jestem "czarna". Bo moja rodzina emigrowała z RPA.
Teraz siedzę zamknięta w swoim pokoju, odcięta od świata.
Przecież uczennica trzeciej klasy gimnazjum powinna się uczyć, bawić z przyjaciółmi, robić selfie, siedzieć na facebooku. Powinna zajmować się życiem.
A ja? Ja nie mam życia. Jestem sama.
Nie, nie sama.
Samotna.
Siedzę na łóżku zwinięta w kłębek i rozmyślając tak wpatruję się w okno. A za oknem są ptaki. Są szczęśliwe. Wolne. Nie są uwięzione pod ciemną karnacją, a ukryte pod wielobarwnymi piórami.
Co ja takiego im zrobiłam? Co takiego powiedziałam nie tak? Czemu zawsze mnie odpychali.
Szydzą ze mnie.
Odrzucają mnie.
Nienawidzą mnie.
A ja tylko mogę użalać się nad sobą.
Bo jestem "czarna".


~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~


Opowiadanie pisałam jako opowiadanie na luty, na http://kreatywnespojrzenie.blogspot.com/ .
Tati, jeśli to czytasz, to dzięki wielkie za polecenie tego bloga. Mam nadzieję, że opowiadanie zostanie przyjęte ^^