Ile osób już tu zajrzało?

Czym jest "Link do mojej głowy"?

Ten blog, to zbiór tego, co siedzi w mojej głowie.
Wszystko, co podpowie mi wena i serce, przekładam na różne teksty - wiersze, opowiadania, itp.
Ten blog to zsyp moich myśli, ubranych w słowa.

niedziela, 10 lipca 2016

Informacja o zawieszeniu

Uwaga!
Informuję, że zawieszam bloga na pewien czas, nie pytajcie, jaki dokładnie, bo ja też nie wiem. Nie pytajcie również o opwód, choć wiem, że bardzo chcielibyście go poznać, ale jest mi ciężko go wytłumaczyć. Mogę Was za to uspokoić - nie usunę bloga.

                                See you later,
                                            Lisette  

wtorek, 19 kwietnia 2016

No to bomba




Jest pewna historia, która lubi się powtarzać. Każdy, kto stłucze lustro, a potem zacznie kosić trawę, zginie w wybuchu. Kosiarka wybuchnie, a dookoła rozniesie się okrzyk "No to bomba!". Odnotowano już wiele takich przypadków. Nikt jeszcze nie odgadł, kto powoduje te wszystkie wypadki i kto krzyczy.
Opowiem ci teraz pewną historię...

- Karen, uważaj! - krzyknęła Moni.
- Nie moja wina. - dziewczyna zaczęła się bronić. - W tym garażu jest ciasno.
Dziewczyny wzięły pudła pełne rupieci i ostrożnie wyszły. Nagle Karen się potknęła. Usłyszła trzask pękającego szkła.
- Lusterko! - zawołała. - Mam nadzieję, że nie było drogie... - kucnąwszy postawiła pudło obok i kucnęła nad odłamkami lusterka.
- No to ładnie... - skomentowała Moni. - Może mama nie będzie zła...
- Posprzątajmy szybko, zanim tata przyjdzie z kosiarką. - powiedziała Karen.
- Mam pomysł. - nagle powiedziała Moni. - Ty skosisz, a ja posprzątam.
- Dobra, tylko powiem tacie. - pobiegła do domu.
Chwilę później przyszła z powrotem. Moni już kończyła zbierać kawałki lusterka z ziemi. Karen uśmiechnęła się z dumą.
- Załatwione. Dobry pomysł miałaś. - pochwaliła.
- A-ha. - Moni zebrała ostatni kawałek i podniosła się. - To teraz po kosiarkę.
Odstawiły pudła do domu i zgranym krokiem ruszyły do garażu po sprzęt do koszenia trawy. Karen chwyciła kosiarkę i pociągnęła z całej siły. Ani drgnęła. Spróbowała mocniej, pod kątem, w górę, pod drugim kątem... I nic. Zaklinowała się. W duchu narzekała na ten bałagan i żałowała, że nie posprzątały z Moni tego wcześniej. Jednak z pomocą siostry udało jej się wydostać sprzęt.
Ich kosiarka była strasznie zakurzona, więc najpierw musiały ją nieco przeczyścić. Na szczęście Moni wzięła płyn i ściereczki, kiedy była w toalecie, więc nie musiały wracać się do domu.
- Ale zarośnięty mamy ten ogródek. - skomentowała Karen.
- No to skoś tą trawę. Tylko nie zabij kolejnego kreta. - rzuciła Moni.
- Akurat. - prychnęła jej siostra. - Myślisz, że kolejnemu podaruję życie?
Moni wywróciła oczami. Mimo wszystko akceptowała dziwne zapędy Karen, która uwielbiała podpalać różne rzeczy i przez "przypadek" zabijać małe zwierzątka i owady, których nie lubiła. A szczególnie krety, które niszczyły jej kwiatki.
Karen podłączywszy kosiarkę do prądu, włączyła ją. Słychać było głośny warkot sprzętu, który zawsze drażnił Moni. Dziewczyna usiadła w takim razie na wygodnym krześle z oparciem pod dachem i przyglądała się, jak jej siostra pcha kosiarkę tam i z powrotem. Karen kosiła równo rządkami: przód - zawrót - tył - zawrót - przód - zawrót...
Nagle kosiarka zaczęła dziwnie trzeszczeć, aż zgasła. Karen szarpnęła uchwyt i potrząsnęła kosiarką.
- Co jest? - szarpała nadal.
Kucnęła przy urządzeniu i zaczęła je ostukiwać, ale kosiarka dalej stała, jak stała. Dziewczyna podniosła się. Już przymierzała się, aby ją kopnąć, kiedy kosiarka eksplodowała.
NO TO BOMBA! - dało się usłyszeć czyiś rozdzierający krzyk.
Trawa dookoła płonęła. Tego dnia było ciepło, więc ogień rozprzestrzeniał się dosyć szybko. Kawałki ciała Karen były porozrzucane po ogródku. Z domu wybiegli z szokowani Robert i Matylda - rodzice dziewczyn. Spojrzeli na oszołomioną Moni, która stała pod ścianą i zasłaniała ręką usta.Popatrzyli po sobie. Zrozumieli się bez słów. Szybko pobiegli po wodę. Robert chwycił węża ogrodowego, a Moni wraz z matką pobiegły po naczynia, do których nalały wodę z kranu. Zgraną drużyną zaczęli ugaszać pożar. Moni nagle zaczęła się krztusić. Dotarło do niej, że zapomniała, że ma astmę. Ale było za późno. Upadła na ziemię nieprzytomna. Rodzice nie mogli jej pomóc, bo byli zajęci powstrzymywaniem ognia przed doszczętnym strawieniem ich ogrodu. Dziewczyna zmarła.

Nadal nikt nie wyjaśnił przyczyny wypadku. Nadal tym sposobem giną ludzie. To żałosne. A najlepsze, że to wszystko powoduję ja, babka Karen. Przeklęta jako dziecko. Na imię mi Camilla. Pewnego dnia zagoszczę także u ciebie...



__________________________________


Opowiadanie napisane na potrzeby Kreatywnego Spojrzenia ^^ Mam nadzieję, że Wam się podobało. Bo jak nie, to postraszę Was babcią Karen ;) Żartuję. Pewnie i tak nikt się nie nabrał ;)
Kilka osób napisało, że chciałoby przeczytać jakiś romans w moim wydaniu. Rozpatrzyłam tą opcję i stwierdziłam, że napiszę romans. Tylko nie wiem za bardzo, jaki. Spróbuję taki, żeby kit nie umarł, ale nie gwarantuję, że mi się uda.

WYNIKI ANKIETY:
Czytam regularnie i komentuję - 55%
Czytam nieregularnie i komentuję - 11%
Komentuję, ale nie czytam - 0%
Czytam regularnie, ale nie komentuję - 22%
Czytam nieregularnie i nie komentuję - 11%

Cieszę się, że większość jest ze mną na bieżąco. Dziękuję wszystkim, którzy głosowali ^^

wtorek, 29 marca 2016

Death meal



Doris ze zniecierpliwieniem wyczekiwała ostatniego dzwonka w tym roku szkolnym. Kiedy zadzwonił, entuzjastycznie podniosła się ze swojego miejsca, rzuciła krótkie "do widzenia" i wybiegła z sali. Natychmiast znalazła się przy dwójce swoich przyjaciół - Phillipie i Ericu.
- To jak robimy? - zapytał Eric. - Do Maca?
- Pewnie! - Doris momentalnie się zgodziła, a Phillip tylko kiwnął głową na "tak".
Wyszli ze szkoły i ruszyli w stronę ich ulubionego fast fooda. 
Po wejściu do środka, zajęli swój ulubiony stolik. Każdy z nich dla zabawy zamówił po zestawie Happy meal. Towarzyszyła im wesoła atmosfera. Nagle Eric zapytał:
- A co, jak ktoś z nas ma Death meala?
- Co ma? - Doris nie dowierzając, co usłyszała, prychnęła śmiechem.
- Death meal. - powtórzył chłopak.
- Co to jest? - dziewczyna nie kryła rozbawienia.
- Nie słyszeliście tej historii? - zdziwił się.
- Nie. - Doris i Phil odpowiedzieli równocześnie. - To nas oświeć. - dodała Doris.
- Krąży ostatnio pewna plotka, że co milionowy zestaw Happy meal na całym świecie, to Death meal. Każdy, kto go zje, umiera w dziwnych okolicznościach. - wyjaśnił Eric.
- I ty w to wierzysz? - Doris nie dowierzała.
- No a co, jeśli jestem tym, który ma milionowy Happy meal?
- Weź przestań, to niedorzeczne. - Phillip wywrócił oczami.
- A właśnie, że to prawda. Odnotowano nawet kilka przypadków śmierci z powodu Death meala! - Eric zawzięcie bronił swoich racji.
- To może nam opowiesz? - poprosił Phillip.
- Jest jeden i ten sam przypadek śmierci na całym świecie. - zaczął. - Każdy, kto zje Death meala, umiera z odwodnienia, po trzech dniach leżenia w wannie pełnej wody.
- To głupie. - Doris i Phillip zaczęli się śmiać. - Wylizuj, Eric, nic nikomu nie będzie.
Siedzieli w McDonald'sie jeszcze jakiś czas, a potem rozeszli się do swoich domów.

Późnym wieczorem Doris odczuła zmęczenie, więc postanowiła wziąć kąpiel. Nagle przypomniała jej się historyjka o Death mealu. Zatrzymała się wpół kroku przed wejściem do łazienki. A co, jeśli Eric miał rację i ktoś z nich zjadł Death meala? A co, jeśli, to była ona? Jeśli to prawda, to znaczyłoby, że jeśli teraz wejdzie do wanny, to już nigdy z niej nie wyjdzie i... STOP! To absurdalne! Jak można umrzeć z odwodnienia, leżąc w wannie pełnej wody?! Doris dostrzegając komizm całej tej sytuacji, zaśmiała się pod nosem. Przecież Eric zawsze był przesądny, czytał horoskopy, wierzył w łańcuszki, duchy i te różne inne bajeczki. Często o tym opowiadał i zapewniał, że to prawda, ale do tej pory nic złego się nie stało. Jeszcze żadna z jego opowieści się nie sprawdziła. Że też jeszcze z tym nie skończył. A może się zgrywa dla zabawy? Dziewczyna nie wiedziała już, co ma myśleć o naiwności przyjaciela. Jakby powiedzieć mu, że jednorożce istnieją, a z ich rogów robi się magiczny pyłek, dzięki któremu można latać, też by uwierzył - pomyślała i z rozbawienia prychnęła pod nosem. Wywróciła oczami, po czym wszedłszy do łazienki, nalała do wanny wody i weszła do niej, rozkoszując się miłym ciepłem.

                                                                     ***

- Eric, nie wiesz, co się stało z Phillipem? - Doris zapytała przyjaciela, kiedy siedzieli razem na ławce w parku. - Nie odbiera telefonu, nie odpisuje na SMSy, a wyjeżdżać miał dopiero pojutrze. - nawijała.
- Nie mam pojęcia. Od tygodnia z nim nie rozmawiałam, bo też nie odbiera. - odparł. - Myślałem, że ty będziesz wiedziała.
- Nie. - pokręciła przecząco głową. - A może się obraził za coś? - kombinowała.
- Ta, ciekawe, za co. - żachnął się Eric.
- Gazety! - krzyknął chłopak z granatową torbą, który właśnie ich mijał.
- Poproszę jedną. - Doris wstała i kupiła od niego gazetę. - To chociaż sobie gazetę poczytamy. - powiedziała siadając na ławce.
Otworzyła losową stronę. Od razu rzucił jej się w oczy nagłówek artykułu:

19-LATEK UMARŁ Z ODWODNIENIA
Dziewiętnastoletni Phillip W. zmarł z odwodnienia. Przez trzy dni leżał w wannie pełnej wody. Nikt nie wie, co doprowadziło go do tego stanu. Jego rodzina jest w szoku (...)

- Eric... - Doris szturchnęła chłopaka w ramię i pokazała mu artykuł.
Eric nie skrywał szoku, w jakim się znajdował. 
- A mówiłem. - powiedział. - Death meal, to prawda.


____________________________________


Hej! 
Tak czytam komentarze pod poprzednimi opowiadaniami i często widzę, jak piszecie, że myśleliście, że ktoś umrze. Z jednej strony, wydaje mi się, że moje opowiadania stały się zbyt schematyczne, ale z drugiej, cieszę się, że mam coś charakterystycznego dla siebie. Nie wiem więc, czy to dobrze, czy źle. Z resztą, dopiero zaczynam swoją "karierę pisarską", bo zajmuję się pisaniem od listopada 2015 roku, więc wszystko może się jeszcze zmienić ;) Postanowiłam w takim razie napisać opowiadanie, w którym kogoś zabiję (skoro tak bardzo to lubicie... ;)). Można je nazwać nawet creepypastą, bo wiem, że na pewno znajdzie się ktoś, kto będzie się bał jeść Happy meale. Ale nie martwcie się, Death meal, to tylko wynik mojego wybiórczego wzroku. Zobaczyłam napis "death metal", a moja podświadomość wycięła "t" i z "metalu", zrobił się "meal".
Przepraszam, że nie wyjaśnię teraz, o co chodziło w Rzeczce i zgadce, ale nie spodziewałam się, że tak szybko napisze coś nowego. Zaczekam, aż więcej osób napisze tam komentarze, bo obecnie mam tylko jeden. 
W takim razie, kto nie komentował, niech skomentuje Rzeczkę i zgadkę, a nuż uda się komuś coś ciekawego wywnioskować! Nie zapominajcie też o napisaniu, co myślicie o Death mealu. Jestem ciekawa, czy trafiłam w Wasze oczekiwania ;)
To ja już kończę ten dopisek, bo zaraz będzie dłuższy, niż samo opowiadanie.  O.o

Tylko raz



- Ma pan dokumenty? - zapytał mnie umundurowany mężczyzna.
- Tak, proszę. - wyciągnąłem książeczkę z dowodem osobistym, paszportem i innymi dokumentami, po czym podałem mężczyźnie.
- Dobrze. - spojrzawszy na dokumenty, zapisał coś w małym notesiku. - Jest pan wolny. - poinformował mnie, kiedy skończył.
W powrocie do domu rozmyślałem, jak mi jej brakuje. Czułem się, jakbym stracił życie. Niech mi zaszyją usta, skoro już nigdy nie doznam jej pocałunków. Pieprzeni terroryści. Musiała iść akurat wtedy do tej toalety? Wtedy, kiedy licznik czasu pokazał zero, kiedy wybuchła bomba podłożona przez terrorystów? Los jest niesprawiedliwy. Mogłem nie upierać się, aby wyrzuciła po drodze do kosza te śmieci z mojego plecaka. Przez tą głupią butelkę, którą zgniatałem straciła życie. Gdyby nie ta butelka, zyskałaby sześć sekund, przeżyłaby...
Głupi. Obwiniam się za coś, czego nie zrobiłem. Skąd miałem wiedzieć, jak miałem przewidzieć, spodziewać się, co się stanie?
Bomba zawsze wybucha tylko raz, powiedzieć można niektóre rzeczy tylko raz, pomyśleć można nieraz tylko raz, usłyszeć niektóre rzeczy można tylko raz, ale czasu nie da się cofnąć ani razu. A chciałbym, aby też można było cofnąć go tylko raz.

________________________________


Opowiadanie niestety krótkie, ale nie miałam za bardzo innego pomysłu. Napisane na potrzeby Kreatywnego Spojrzenia. Mimo wszystko wierzę, że nie jest tak źle i choć trochę Wam się podoba ;/